FORUM WTR

łukasz

Witam To jaki jest ostateczny termin wyjazdu bo w regulaminie jest 4 czerwca tzn że start z piątku na sobote , jesli bedzie z czwartku na piątek to niestety juz nie pojade bo nie mam wolnego piątku Sad

gonzol_młodszy

Jestem za tym, aby jechać z piątku na sobotę. Pogoda ponoć ma być lepsza a sobota to i TIR-ów mniej.

waldez

Plan jest z piątku na sobotę i pewnie w tym terminie maraton się odbędzie.
Pamiętajmy, że uczestnicy przyjadą z różnych miast Polski i zrobili już sobie plany, zaklepali urlopy itp. Po co mieszać teraz z terminem.

Gość

Mi też pasuje z piątku na sobotę. Może uda mi się szybciej urwać z pracy - wtedy nie musiałbym kombinowac z wolnym piątkiem, tylko po pracy od razu w pociąg i jazda do Włocławka ...

rafał szalewski

choć w regulaminie jest start 4.06, dla mnie 4.06 zaczyna się o 0:00 w piątek, no to skoro większości pasuje jechać w sobotę to ja się dostosuję, nic mi innego nie pozostaje Smile

określmy się oststwcznie kiedy jedziemy, please

Rebe

Za terminem z piątku na sobotę przeważają dwie sprawy. Pierwsza i ważniejsza to samochód . Nie będzie go w czwartek ,a nie puszczę takiej grupy bez jakiegokolwiek zabezpieczenia.
Dwa to pogoda. Ma jednak się poprawiac ,co przy takim dystansie jest cholernie ważne.
Parę osób ma też problem z urlopami ,choc wydawałoby się , że długi weekend jest dla wszystkich.

NIEODWOŁALNIE RUSZACIE Z PIĄTKU NA SOBOTĘ .

Proszę o potwierdzenie bo sporo zamieszania , Waldi też da mi numery telefonów do was dopiero jutro .Nie chciałbym wydzwaniac do wszystkich ,bo już i tak majątek tracę na telefon.
Kto może niech potwierdzi na forum lub odezwie się do mnie 509 643 711 .

Gość

Podobnie główkuję jak Rebe, jeśli chodzi o start z piątku na sobotę, jeśli chodzi o pogodę. O aucie (technicznym?) nie wiedziałem, ale jeśli takowe ma być w sobotę, to tym bardziej jestem za tym terminem.
Ja osobiście potwierdzam swoją obecność. Chociaż i tak zadzwonię do Ciebie Rebe jeszcze, celem podpytania o kilka kwestii - najprawdopodobniej jutro wieczorem.

rafał szalewski

ok, z piątku na sobotę. będę na miejscu o właściwej porze.

łukasz

jade

gonzol_młodszy

Będę!

łukasz

A tak było dwa lata temu jak pojechalismy do stegny Smile

Rebe

Patrząc za okno trudno w to uwierzyc , ale pogoda jest zaklepana, no powiedzmy , że prognozy sa optymistyczne. Dobra przyznaję , wcale mi nie żal , że jazda jest beze mnie. Pewnie nie wytrzymam i odprowadzę jakiś kawałek. Motam tez ludzi żeby byli na trasie.

Rebe

Właśnie nawiedził mnie niejaki Oskar , taki sobie ...holik z Krakowa . Też pojedzie z wami . A kto nie zna Szprosa ten ... Parę osób zameldowało sie na ostatnią chwilę , ale robi się coraz ciekawiej.
Normalnie , az mi głupio , że nie pojadę.

waldez

Witam. niestety nie dam rady podjechać dziś na 24.00.
Rebe przesłałem ci na maila dane do wszystkich uczestników kwalifikacji.
Powodzenia

Rebe

Można by założyc właściwie nowy temat
Bal u Rebego , czyli maratonik za friko.
Maratonik - bo mały , kameralny i dla przyjaciól . Dystans prawdziwego debrego maratonu - 480km. Poniższe wrażenia są relacją orga , mającą na celu pokazanie , że można coś zrobic jak się bardzo chce. Z naciskiem na " bardzo'
Dystans duży , to na poważnie odpowiedzało niewielu . Przedział wiekowy tez duży . Adaś ,to jakby napisał Sienkiewicz - młode lwie pacholę , Zygmuś - poważny pan po sześcdziesiątce.
W piątek od 20.00 zaczyna mi się młyn . Zjeżdżają się chłopcy - kawa , herbata , gadulec , rozdawanie numerów i inne pierdoły . Rozmieszczam też po podwórku samochody .
Schemat był taki , że ja zostaję w bazie , a w samochodzie obsługi leci Zbynek i Gonzol Starszy . Przez remonty droga wylotowa jest skomplikowana , więc wyprowadzam ich z miasta
( samochód musi nadkładac ) Sprawdzam światła , kaski i o północy ruszamy .
Kawałek za miastem pierwsza strata - Paweł zle się ubrał , ma telepkę i nie widzi w nocy . Rozsądnie wraca ze mną. Dojeżdżam do domu , pomagam ,mu się spakowac , bo wraca do Płocka i w kimę . Jest druga w nocy. Pobudka o szóstej , telefon do wozu . Jadą dośc szybko , czego niestety nie wytrzymuje Gonzol Młodszy . Na szczęście ma blisko do domu to skręca . To druga strata. Mam dziś sporo obowiązków i spraw do załatwienia ,ale jakoś to ogarniam . Wysłuchuję na bieżąco meldunków od Zbynka , sam też często dzwonię i jakoś leci . Po obiadku wypad do radia , telefon do Mareczka i obaj ruszamy naprzeciw . Czekamy na wylocie z Torunia . Zagadaliśmy się i przegapiliśmy Sebka jak grzał pracowicie do mety. Wskakujemy na rowery i po wściekłej pogoni doganiamy go . Krótka gadka , pytanie o samopoczucie i sytuację na trasie .Następna grupa niewiele za nim , to zostajemy. Łapiemy piątkę , wychodzimy na czoło i gonimy Sebka. Jak na 400 z hakiem w nogach to trzymają nieżle . Pracujemy obaj z Mareczkiem , ale jak rozkręcamy do 40 to chłopcy też trzymają. W grupie jest Adaś z Gdańska , Zygmuś z Bydgoszczy , Seba i Krzyś z Gryfic i Wojtek z Gostynia. . Do granic miasta idzie pięknie , dalej - no kto jechał "jedynką " do Włocławka od strony Torunia to wie .
Ugór i kartoflisko . Koła jęcza , ramy trzeszczą, wariaci jadą. O 21. 13 docieramy na metę . Chłopcy gratulują sobie , my im też . Mniej więcej godzinę za nimi jedzie Waldek i Oskar , Poważne kłopoty ma Rafik i moi chłopcy zostają aby pomóc mu dotrzec do Torunia . Zaliczyli 415 km. i w imię przyjaźni , aby nie zostawić kumpla na trasie nie zrobili całości .
Chłopcy , jestem z was dumny. Asekurował go Sławek , Łukasz i Robert , który jako jedyny z Torunia odpowiedział na mój apel o pomoc . Przydała się .
Waldek przyjeżdża o 22.22. Fajny czas. Kąpiel , kawa i zbierają się do domów. Młody ma pociąg o drugiej w nocy . Kładę go spać i na wszelki wypadek czuwam . O 1.00 pobudka i wyjeżdża . Sam idę spać , ale jeszcze chłopaki podjeżdżają samochodem po ciuchy . Jest 2 z minutami.
Podziękowania dla uczestników , bo to ich spektakl .
Dla mojej żony Urszulki, która ze stoickim spokojem znosiła cały ten bajzel .
Gonzolowi Starszemu i Zbynkowi za obsługę i samochód .
Członkom WTR , a szczególnie Markowi , Ciotce i Jarkowi
Mój bilans zysków i strat.
Dwa zarwane treningi
Jedna dętka
Boję się rachunku za telefon.
Uśmiech i zadowolenie tych co dojechali - nie wiem czy bezcenne , ale warto było.
Koszty - Dycha na paliwo i 21 zet na pamiątkowy medal w etui . Imienny dla każdego z czasem , dystansem itp.
Pytanie czemu to piszę - bo to instrukcja i udowodnienie , że można dużo jak się bardzo chce .
My chcieliśmy , to się udało.